Słonce znajdowało się na horyzoncie, świeciło
niemiłosierne, ale shinobi, którzy właśnie toczyli walkę, byli chronieni przez
duże korony drzew, przed tymi promieniami. Każdy walczył ze swoim
przeciwnikiem, nikt nie dawał za wygraną. Zielona trawa uginała się pod ich
ciężarem. I w tym właśnie momencie spojrzał za siebie słysząc głuchy jęk.
Zielona trawa zmieniła swój kolor na czerwony, ciało kunoichi próbowało stać i
dalej walczyć , ale nie dawała rady. Patrzył na to nie wierząc własnym oczom.
Jej krew była wszędzie, spojrzał na swoje ręce, jej ciało nagle znalazło się w
nich, a ona leżała półprzytomna, ledwo żywa, ale z uśmiechem. Na jej łagodniej
twarzy gościł uśmiech a wargi poruszały się co chwilę chcąc coś wydukać. Chciał
ją przytulić, ale zniknęła. Na rękach pozostała tylko krew i jej zapach, tylko
tyle pamiętał. Jej zielone oczy zaczynały powoli znikać z jego pamięci. Nie
pamiętaj już jej zapachu, jej śmiech był ledwo dosłyszalny w zakamarkach
umysłu. Spojrzał przed siebie , widział tylko ciemność, pustkę i żal. Nagle
ciężko dysząc z łóżka podniósł się kruczowłosy mężczyzna. Jego kruczoczarne
włosy poprzyklejały mu się do twarzy, z której spływały kropelki potu. W jego
oczach można było dostrzec Sharingan. Jego oddech był nierównomierny, serce
biło szybko. Westchnął po czym usiadł na łóżku spuszczając nogi na podłogę.
Przejechał dłońmi po twarzy i spojrzał na zegarek. Była czwarta rano. Przeniósł swój wzrok na zdjęcie, które stało
na komodzie. Było na nim czworo shinobi. Jego dawna drużyna , która od sześciu
lat nie istnieje. Wziął ramkę z starą fotografią do ręki po czym przejechał
delikatnie palcem po szybce. Czasami zastanawiał się co by się stało, gdyby nie
wyruszali na tą misje. Odłożył delikatnie zdjęcie i wstał kierując się w stronę
wielkiej szafy, z której wyciągnie coś co nada się na trening. Wziął jakieś
czyste ubrania i bieliznę po czym ruszył w stronę łazienki. Po jakiś 20
minutach ubrany i odświeżony opuścił swój pokój. Mieszkał w starej posiadłości
Uchiha wraz ze swoją drużyną jastrzębia. Uciekł z wioski , wrócił jakieś dwa
lata temu. Nigdzie nie mógł odnaleźć swego brata, zabił Orochimaru, zemścił się
także na nim. Później wraz z nową drużyną szuka kryjówki swojego brata i
nareszcie gdy udało mu się go zabić, myślał o powrocie do domu, ale ostatnie
słowa Itachiego” uratuj ją” , a później cała prawda która została przed nim
zatajona. Ale mimo wszystko wybaczył, nie potrafił zabić tych wszystkich za
których była wstanie oddać życie. Gdyby żyła czy zmienił by zdanie, czy zginęła
by wtedy z jego rąk? Nie dowie się nigdy, nigdy więcej. Czuł się w pewnym
stopniu winny że odszedł do zdrajcy wioski i że jego nauczycielem była osoba,
która zabiła jego przyjaciółkę z drużyny. Minęło już sześć długich lat, a oni
wraz z Naruto nie mogli zapomnieć. Wychodząc z domu szedł w stronę pola
treningowego, gdzie codziennie, jak nie mieli misji trenował sam, albo z
Naruto. Zabijali tym nudę, a Hokage nie chciała ich za często wysyłać na misję.
Gdy doszedł na miejsce ujrzał blondwłosego Shinobi, po którym spływały kropelki
potu. Oznaczało to że też nie mógł spać, zawsze gdy zbliżała się rocznica to
oni obydwoje nie mogli zasnąć, lub mieli koszmary.
-Długo już trenujesz?-zapytał podchodząc do niego i
zasiadając przy jednym z trzech słupków.
-Nie wiem, nie pamiętam kiedy się tu znalazłem, jakoś tak
samo mnie przywiało- odpowiedział przestając walić rękoma w kłodę i zasiadając
obok przyjaciela. Odkręcił wodę i zaczął ją sączyć.
-Sześć lat co? Nawet nie wiem kiedy to minęło- powiedział
cicho Sasuke patrząc na drzewo wiśni. Nie wiadomo czemu i jak, ale po jej
śmierci na tym polu gdzie zawsze trenowali, na polu numer 3 wyrosło drzewo
wiśni. Jego płatki zawsze miały ten niesamowity kolor, nawet zimą zdarzyło się
że kwiaty trzymały się na tym drzewie, jakby ona patrzyła na nich, obserwowała
ich i chroniła. Spojrzał po chwili na swojego przyjaciela i uśmiechnął się
lekko. Znów byli najlepszymi przyjaciółmi i już nie kłócili się jak kiedyś.
Mimo że zdarzały im się kłótni to wydorośleli trochę. Choć do dziś wiedział że
najbardziej zmienił się Naruto. Po jej śmierci stał się bardziej pewny siebie.
Wymagał od siebie jeszcze więcej. Stał się jeszcze bardziej silniejszy, jego
duch był tak samo silny jak ciało.
-Byłaby wspaniała panią hokage- powiedział po chwili
Naruto. Uchiha spojrzał na niego z niezrozumieniem w oczach.- gdyby żyła
została by panią Uzumaki- uśmiechnął się w stronę przyjaciela pokazując mu
białe ząbki. Uchiha cicho się zaśmiał w wypowiedzi kolegi. No tak mimo wszystko
próbowali ukryć jakoś żal do samych siebie że nie potrafili wtedy nic zrobić.
Siedział na skale
patrząc na rzekę która tak płynęła uspokajając Jego i wyciszając jego mózg.
Zawsze tu medytował i próbował uspokoić się i wymyślić kolejną taktykę. Zerwał
się nagle i już miał sięgać do kabury z kunai, ale był zbyt wolny, ponieważ
jakaś postać stała tuż przed nim z wymierzoną kataną w jego stronę. Prychnął
cicho i spojrzał na napastnika. Niska osoba, w płaszczu, zakapturzona. Po
wzroście , małych barkach i drobnej dłoni wywnioskował że to kobieta, bardzo
dobrze wyszkolona shinobii do zabijania.
-Spokojnie Amii , nie jest groźny- usłyszał głos , a po
chwili ujrzał kolejną postać, tym razem ujrzał Jego twarz . Był to dość tęgi
mężczyzna , włosy niebieskie lekko potargane. Dziewczyna momentalnie opuściła
broń i wyminęła go nie zwracając na niego już większej uwagi. Zerknął na nią.
Podeszła do rzeki i zamoczyła w niej jedną dłoń, a potem druga. Rzeka po chwili
zrobiła się czerwona.
-Kim jesteście?- w końcu odezwał się ów chłopak zwracając
się do starszego mężczyzny bo coś przeczuwał ze dziewczyna nie jest zbyt
rozmowna.
-Nie martw się dzieciaku, zaraz stąd odejdziemy, tylko
się napoimy- odpowiedział starszy mężczyzna , ale mimo swych słów nie ruszył
się nawet o krok, cały czas uważnie przyglądał się młodzieńcowi. Kobieta po
chwili wstała i znów przeszła obojętnie koło niego. Jej chód był cichy, nie
wyczuwalny. Nie czuł także jej czakry, a jej obecność też była dziwna. Gdyby
nie stała przed nim , mógłby powiedzieć śmiało że dziewczyny tu nie ma bo nie
wyczuwa jej.
-Mui- odezwała się i spojrzała na niego podając mu
sakiewkę z wodą. Jej głos był taki delikatny, spokojny , ale także
chłodny. Przyglądał jej się z
zaciekawieniem, gdy nagle odwróciła się w jego stronę . Podniosła jedną rękę i
skierowała ją w jego stronę.
-Jinchiriki- powiedziała cicho , a chłopak na te słowa
drgnął. To było nie możliwe , przecież on nie wyczuwał żadnej potężniej czakry.
-Nie dziś, wracajmy, żegnaj chłopcze- odezwał się starszy
mężczyzna i zniknął w płomieniach. Dziewczyna chwilę stała i przyglądała mu się
po czym sama zniknęła między płomieniami. Odkrywając kawałek jej porcelanowej
skóry na twarzy. Po chwili wpatrywania się w miejsce gdzie przed chwilą
zniknęła tajemnicza kobieta i jej starszy znajomy, wyczuł to czego się obawiał.
Czakra Naruto i Sasuke, kierowali się w jego stronę. Po chwili dotarli do niego
i bacznie mu się zaczęli przyglądać, gdyż nie zwrócił na nich najmniejszej
uwagi, tylko dalej przyglądał się w miejsce gdzie zniknęła owa dwójka.
-Shikamaru?- usłyszał i dopiero wtedy się ocknął.
Spojrzał na swoich przyjaciół z pytającą miną.
-Wiesz babunia cię szuka- powiedział blondyn zakładając
ręce za głowę. Sasuke się nie odezwał, tylko bacznie przyglądał dziwnemu
zachowaniu kolegi. Był jakby zamyślony i do tego co chwilę zerkał za siebie
jakby coś tak widział.
-Co jest?- odezwał się
w końcu brunet. Nara spojrzał na niego i pokręcił przecząco głową mówiąc
tylko ciche ”nic” . Nie mógł z nimi o
tym pogadać , ale dobrze się dla niego
składało że Hokage go szuka. Bez żadnego słowa wyminął zdezorientowanych
przyjaciół i ruszył w stronę wioski. Cały czas się zastanawiał skąd ta
dziewczyna wiedziała że Uzumaki się zbliża. Nawet On nie był wstanie wyczuć
Jego czakry, mimo iż tak doskonale ją znał. Gdy tylko znalazł się w gabinecie
hokage rozejrzał się , a potem podszedł nieco bliżej.
-Jest misja, potrzebny mi dobry taktyk, a więc idealnie
się na….- nie dokończyła, bo zainteresował ją wyraz twarzy chłopaka. Był
zamyślony, jakby w ogóle nie słuchał tego co mówiła, a także na jego twarzy malowała się coś czego
nie mogła odczytać.
-Tsunade-sama, jest coś o czym muszę ci powiedzieć-
odparła i szybko jej opowiedział o dwóch postaciach spotkanych nad rzeką, nie
zagłębiał się bardzo o tym mężczyźnie, ale o tej kobiecie, która bardzo go
zaintrygowała.
-I co z tego, jest sporo osób które potrafią wyczuwać
czakrę.- odparła siadając na krześle i zakładając ręce przy brodzie. Wiedział
że nie zainteresuje jej tym tak bardzo, ale to co najważniejsze skrywał jeszcze
w sobie. Kącik jego ust uniósł się lekko.
Znów stała i przyglądała się jak z jego ręki ginie
kolejna osoba. Kolejne cierpienia w kolejnej wiosce. Nie potrafiła już odróżnić
czy zostają zabijane kobiety, dzieci czy mężczyźni. Mui stał wyciągając ostrze
z kolejnej ofiary i oblizując koniuszek miecza. Uśmiechnął się triumfalnie w
jej stronę i zaczął zbliżać chowając miecz do pochwy.
-Powinnaś się czasem zabawić- odparł wskazując ręką na
dzieci które stały w roku chatki i patrzyły na nich zapłakane.
-Kazał przyprowadzić sobie młode, które wykazują chęć
zemsty- odparła olewając jego wcześniejsza wypowiedź. Nie przepadała za jego
morderczą naturą, ale nie pozwoliłaby nikomu go skrzywdzić. Był dla niej jak
ojciec. Zawsze był przy niej, chronił ją i opiekował się nią od dziecka.
-Ami jak zwykle poważna- odparł mijając ją i wychodząc z
chatki, jak zwykle zabawiał się ,a potem
robotę zostawiał jej. Westchnęła cicho po czym podeszła do dwójki dzieci.
Ściągnęła kaptur a jej malownicze oczy spojrzały na dzieci. Kucnęła przy nich i
lekko się uśmiechnęła. Mimo iż miała uśmiech na twarzy, jej oczy dalej były
zimne. Dzieci jak zaczarowane spojrzały na nią, po czym wyciągnęły do niej
dłonie i wtuliły się w nią. Nie rozumiała tego, mimo iż mogłaby zabić każdego
to gdy tylko pokazywała swoją twarz każdy uznawał ją za kruchą i bardzo słabą
istotkę. Nienawidziła swojego drobnego ciała. Jej twarz była przekleństwem, jej
oczy i włosy także. Wyglądała jak mała bezbronna dziewczyna, a tak naprawdę
potrafiła zabić bez żadnego ale. Wychodząc z domku z dziećmi u boku, założyła
kaptur na głowę i ruszyła w stronę gromadki dzieci, które stały koło wielkiego
drzewa , wyrośniętego na środku całej wioski.
-to wszystkie- odparła po czym wyciągnęła probówkę z wodą
zza paska i znów kucnęła. Wylała ją na kamień po czym przygryzła kciuk a potem
przyłożyła krwawiący palec do wody.
-Koniec- odparła gdy w wodzie ujrzała kobietę o jasnej
cerze i zielonych włosach. Spojrzała na nią wesoło i klasnęła w dłonie.
-A więc kierujcie się w stronę Kiri-gakure, za dwa dni-
po tych słowach twarz kobiety zniknęła, a Ami wstała spojrzała na dzieci, które
trzymały się blisko jej byle by tylko nie zostać same gdzieś z Muim. Kiwnęła
głową po czym ruszyła przed siebie, nie musiała nic mówić, dzieci już zostały
potraktowane Gnnjutsu i bez słowa ruszyły za nią.
Czuła jak złość po prostu w niej emanuje. Jej pięści były
zaciśnięte a w głowię pojawił się chaos. Mimo
że Shikamaru wyszedł od niej jakieś 30 minut temu to nie mogła opanować
złości. Jego słowa dalej miała w swojej głowię i zastanawiała się co on robił
niedaleko wioski. Spojrzała jeszcze raz na księgę bingo i ujrzała jego twarz z
tym jego uśmieszkiem. Jego niebieskie włosy jak zwykle były w nieładzie, a
blizna pod jego prawym okiem szpeciła jego twarz. Gdy był młodszy był szpiegiem
akatsuki, ale gdy organizacja została rozwiązana z przyczyny śmierci wszystkich
członków, myślała że on też zginął. A teraz jeden z jej shinobi mówi jej że
widział go niedaleko wioski. Zaczęła martwić się o swojego blondwłosego
podopiecznego, wiedziała że jeśli on tu się kręci to na pewno szuka bestii.