czwartek, 14 lutego 2013

5. Przekleństwo


Słonce znajdowało się na horyzoncie, świeciło niemiłosierne, ale shinobi, którzy właśnie toczyli walkę, byli chronieni przez duże korony drzew, przed tymi promieniami. Każdy walczył ze swoim przeciwnikiem, nikt nie dawał za wygraną. Zielona trawa uginała się pod ich ciężarem. I w tym właśnie momencie spojrzał za siebie słysząc głuchy jęk. Zielona trawa zmieniła swój kolor na czerwony, ciało kunoichi próbowało stać i dalej walczyć , ale nie dawała rady. Patrzył na to nie wierząc własnym oczom. Jej krew była wszędzie, spojrzał na swoje ręce, jej ciało nagle znalazło się w nich, a ona leżała półprzytomna, ledwo żywa, ale z uśmiechem. Na jej łagodniej twarzy gościł uśmiech a wargi poruszały się co chwilę chcąc coś wydukać. Chciał ją przytulić, ale zniknęła. Na rękach pozostała tylko krew i jej zapach, tylko tyle pamiętał. Jej zielone oczy zaczynały powoli znikać z jego pamięci. Nie pamiętaj już jej zapachu, jej śmiech był ledwo dosłyszalny w zakamarkach umysłu. Spojrzał przed siebie , widział tylko ciemność, pustkę i żal. Nagle ciężko dysząc z łóżka podniósł się kruczowłosy mężczyzna. Jego kruczoczarne włosy poprzyklejały mu się do twarzy, z której spływały kropelki potu. W jego oczach można było dostrzec Sharingan. Jego oddech był nierównomierny, serce biło szybko. Westchnął po czym usiadł na łóżku spuszczając nogi na podłogę. Przejechał dłońmi po twarzy i spojrzał na zegarek. Była czwarta rano.  Przeniósł swój wzrok na zdjęcie, które stało na komodzie. Było na nim czworo shinobi. Jego dawna drużyna , która od sześciu lat nie istnieje. Wziął ramkę z starą fotografią do ręki po czym przejechał delikatnie palcem po szybce. Czasami zastanawiał się co by się stało, gdyby nie wyruszali na tą misje. Odłożył delikatnie zdjęcie i wstał kierując się w stronę wielkiej szafy, z której wyciągnie coś co nada się na trening. Wziął jakieś czyste ubrania i bieliznę po czym ruszył w stronę łazienki. Po jakiś 20 minutach ubrany i odświeżony opuścił swój pokój. Mieszkał w starej posiadłości Uchiha wraz ze swoją drużyną jastrzębia. Uciekł z wioski , wrócił jakieś dwa lata temu. Nigdzie nie mógł odnaleźć swego brata, zabił Orochimaru, zemścił się także na nim. Później wraz z nową drużyną szuka kryjówki swojego brata i nareszcie gdy udało mu się go zabić, myślał o powrocie do domu, ale ostatnie słowa Itachiego” uratuj ją” , a później cała prawda która została przed nim zatajona. Ale mimo wszystko wybaczył, nie potrafił zabić tych wszystkich za których była wstanie oddać życie. Gdyby żyła czy zmienił by zdanie, czy zginęła by wtedy z jego rąk? Nie dowie się nigdy, nigdy więcej. Czuł się w pewnym stopniu winny że odszedł do zdrajcy wioski i że jego nauczycielem była osoba, która zabiła jego przyjaciółkę z drużyny. Minęło już sześć długich lat, a oni wraz z Naruto nie mogli zapomnieć. Wychodząc z domu szedł w stronę pola treningowego, gdzie codziennie, jak nie mieli misji trenował sam, albo z Naruto. Zabijali tym nudę, a Hokage nie chciała ich za często wysyłać na misję. Gdy doszedł na miejsce ujrzał blondwłosego Shinobi, po którym spływały kropelki potu. Oznaczało to że też nie mógł spać, zawsze gdy zbliżała się rocznica to oni obydwoje nie mogli zasnąć, lub mieli koszmary.
-Długo już trenujesz?-zapytał podchodząc do niego i zasiadając przy jednym z trzech słupków.
-Nie wiem, nie pamiętam kiedy się tu znalazłem, jakoś tak samo mnie przywiało- odpowiedział przestając walić rękoma w kłodę i zasiadając obok przyjaciela. Odkręcił wodę i zaczął ją sączyć.
-Sześć lat co? Nawet nie wiem kiedy to minęło- powiedział cicho Sasuke patrząc na drzewo wiśni. Nie wiadomo czemu i jak, ale po jej śmierci na tym polu gdzie zawsze trenowali, na polu numer 3 wyrosło drzewo wiśni. Jego płatki zawsze miały ten niesamowity kolor, nawet zimą zdarzyło się że kwiaty trzymały się na tym drzewie, jakby ona patrzyła na nich, obserwowała ich i chroniła. Spojrzał po chwili na swojego przyjaciela i uśmiechnął się lekko. Znów byli najlepszymi przyjaciółmi i już nie kłócili się jak kiedyś. Mimo że zdarzały im się kłótni to wydorośleli trochę. Choć do dziś wiedział że najbardziej zmienił się Naruto. Po jej śmierci stał się bardziej pewny siebie. Wymagał od siebie jeszcze więcej. Stał się jeszcze bardziej silniejszy, jego duch był tak samo silny jak ciało.
-Byłaby wspaniała panią hokage- powiedział po chwili Naruto. Uchiha spojrzał na niego z niezrozumieniem w oczach.- gdyby żyła została by panią Uzumaki- uśmiechnął się w stronę przyjaciela pokazując mu białe ząbki. Uchiha cicho się zaśmiał w wypowiedzi kolegi. No tak mimo wszystko próbowali ukryć jakoś żal do samych siebie że nie potrafili wtedy nic zrobić.

 Siedział na skale patrząc na rzekę która tak płynęła uspokajając Jego i wyciszając jego mózg. Zawsze tu medytował i próbował uspokoić się i wymyślić kolejną taktykę. Zerwał się nagle i już miał sięgać do kabury z kunai, ale był zbyt wolny, ponieważ jakaś postać stała tuż przed nim z wymierzoną kataną w jego stronę. Prychnął cicho i spojrzał na napastnika. Niska osoba, w płaszczu, zakapturzona. Po wzroście , małych barkach i drobnej dłoni wywnioskował że to kobieta, bardzo dobrze wyszkolona shinobii do zabijania.
-Spokojnie Amii , nie jest groźny- usłyszał głos , a po chwili ujrzał kolejną postać, tym razem ujrzał Jego twarz . Był to dość tęgi mężczyzna , włosy niebieskie lekko potargane. Dziewczyna momentalnie opuściła broń i wyminęła go nie zwracając na niego już większej uwagi. Zerknął na nią. Podeszła do rzeki i zamoczyła w niej jedną dłoń, a potem druga. Rzeka po chwili zrobiła się czerwona.
-Kim jesteście?- w końcu odezwał się ów chłopak zwracając się do starszego mężczyzny bo coś przeczuwał ze dziewczyna nie jest zbyt rozmowna.
-Nie martw się dzieciaku, zaraz stąd odejdziemy, tylko się napoimy- odpowiedział starszy mężczyzna , ale mimo swych słów nie ruszył się nawet o krok, cały czas uważnie przyglądał się młodzieńcowi. Kobieta po chwili wstała i znów przeszła obojętnie koło niego. Jej chód był cichy, nie wyczuwalny. Nie czuł także jej czakry, a jej obecność też była dziwna. Gdyby nie stała przed nim , mógłby powiedzieć śmiało że dziewczyny tu nie ma bo nie wyczuwa jej.
-Mui- odezwała się i spojrzała na niego podając mu sakiewkę z wodą. Jej głos był taki delikatny, spokojny , ale także chłodny.  Przyglądał jej się z zaciekawieniem, gdy nagle odwróciła się w jego stronę . Podniosła jedną rękę i skierowała ją w jego stronę.
-Jinchiriki- powiedziała cicho , a chłopak na te słowa drgnął. To było nie możliwe , przecież on nie wyczuwał żadnej potężniej czakry.
-Nie dziś, wracajmy, żegnaj chłopcze- odezwał się starszy mężczyzna i zniknął w płomieniach. Dziewczyna chwilę stała i przyglądała mu się po czym sama zniknęła między płomieniami. Odkrywając kawałek jej porcelanowej skóry na twarzy. Po chwili wpatrywania się w miejsce gdzie przed chwilą zniknęła tajemnicza kobieta i jej starszy znajomy, wyczuł to czego się obawiał. Czakra Naruto i Sasuke, kierowali się w jego stronę. Po chwili dotarli do niego i bacznie mu się zaczęli przyglądać, gdyż nie zwrócił na nich najmniejszej uwagi, tylko dalej przyglądał się w miejsce gdzie zniknęła owa dwójka.
-Shikamaru?- usłyszał i dopiero wtedy się ocknął. Spojrzał na swoich przyjaciół z pytającą miną.
-Wiesz babunia cię szuka- powiedział blondyn zakładając ręce za głowę. Sasuke się nie odezwał, tylko bacznie przyglądał dziwnemu zachowaniu kolegi. Był jakby zamyślony i do tego co chwilę zerkał za siebie jakby coś tak widział.
-Co jest?- odezwał się  w końcu brunet. Nara spojrzał na niego i pokręcił przecząco głową mówiąc tylko ciche ”nic” .  Nie mógł z nimi o tym pogadać , ale dobrze się dla niego  składało że Hokage go szuka. Bez żadnego słowa wyminął zdezorientowanych przyjaciół i ruszył w stronę wioski. Cały czas się zastanawiał skąd ta dziewczyna wiedziała że Uzumaki się zbliża. Nawet On nie był wstanie wyczuć Jego czakry, mimo iż tak doskonale ją znał. Gdy tylko znalazł się w gabinecie hokage rozejrzał się , a potem podszedł nieco bliżej.
-Jest misja, potrzebny mi dobry taktyk, a więc idealnie się na….- nie dokończyła, bo zainteresował ją wyraz twarzy chłopaka. Był zamyślony, jakby w ogóle nie słuchał tego co mówiła, a  także na jego twarzy malowała się coś czego nie mogła odczytać.
-Tsunade-sama, jest coś o czym muszę ci powiedzieć- odparła i szybko jej opowiedział o dwóch postaciach spotkanych nad rzeką, nie zagłębiał się bardzo o tym mężczyźnie, ale o tej kobiecie, która bardzo go zaintrygowała.
-I co z tego, jest sporo osób które potrafią wyczuwać czakrę.- odparła siadając na krześle i zakładając ręce przy brodzie. Wiedział że nie zainteresuje jej tym tak bardzo, ale to co najważniejsze skrywał jeszcze w sobie. Kącik jego ust uniósł się lekko.



Znów stała i przyglądała się jak z jego ręki ginie kolejna osoba. Kolejne cierpienia w kolejnej wiosce. Nie potrafiła już odróżnić czy zostają zabijane kobiety, dzieci czy mężczyźni. Mui stał wyciągając ostrze z kolejnej ofiary i oblizując koniuszek miecza. Uśmiechnął się triumfalnie w jej stronę i zaczął zbliżać chowając miecz do pochwy.
-Powinnaś się czasem zabawić- odparł wskazując ręką na dzieci które stały w roku chatki i patrzyły na nich zapłakane.
-Kazał przyprowadzić sobie młode, które wykazują chęć zemsty- odparła olewając jego wcześniejsza wypowiedź. Nie przepadała za jego morderczą naturą, ale nie pozwoliłaby nikomu go skrzywdzić. Był dla niej jak ojciec. Zawsze był przy niej, chronił ją i opiekował się nią od dziecka.
-Ami jak zwykle poważna- odparł mijając ją i wychodząc z chatki, jak zwykle zabawiał się ,a  potem robotę zostawiał jej. Westchnęła cicho po czym podeszła do dwójki dzieci. Ściągnęła kaptur a jej malownicze oczy spojrzały na dzieci. Kucnęła przy nich i lekko się uśmiechnęła. Mimo iż miała uśmiech na twarzy, jej oczy dalej były zimne. Dzieci jak zaczarowane spojrzały na nią, po czym wyciągnęły do niej dłonie i wtuliły się w nią. Nie rozumiała tego, mimo iż mogłaby zabić każdego to gdy tylko pokazywała swoją twarz każdy uznawał ją za kruchą i bardzo słabą istotkę. Nienawidziła swojego drobnego ciała. Jej twarz była przekleństwem, jej oczy i włosy także. Wyglądała jak mała bezbronna dziewczyna, a tak naprawdę potrafiła zabić bez żadnego ale. Wychodząc z domku z dziećmi u boku, założyła kaptur na głowę i ruszyła w stronę gromadki dzieci, które stały koło wielkiego drzewa , wyrośniętego na środku całej wioski.
-to wszystkie- odparła po czym wyciągnęła probówkę z wodą zza paska i znów kucnęła. Wylała ją na kamień po czym przygryzła kciuk a potem przyłożyła krwawiący palec do wody.
-Koniec- odparła gdy w wodzie ujrzała kobietę o jasnej cerze i zielonych włosach. Spojrzała na nią wesoło i klasnęła w dłonie.
-A więc kierujcie się w stronę Kiri-gakure, za dwa dni- po tych słowach twarz kobiety zniknęła, a Ami wstała spojrzała na dzieci, które trzymały się blisko jej byle by tylko nie zostać same gdzieś z Muim. Kiwnęła głową po czym ruszyła przed siebie, nie musiała nic mówić, dzieci już zostały potraktowane Gnnjutsu i bez słowa ruszyły za nią.



Czuła jak złość po prostu w niej emanuje. Jej pięści były zaciśnięte a w głowię pojawił się chaos. Mimo  że Shikamaru wyszedł od niej jakieś 30 minut temu to nie mogła opanować złości. Jego słowa dalej miała w swojej głowię i zastanawiała się co on robił niedaleko wioski. Spojrzała jeszcze raz na księgę bingo i ujrzała jego twarz z tym jego uśmieszkiem. Jego niebieskie włosy jak zwykle były w nieładzie, a blizna pod jego prawym okiem szpeciła jego twarz. Gdy był młodszy był szpiegiem akatsuki, ale gdy organizacja została rozwiązana z przyczyny śmierci wszystkich członków, myślała że on też zginął. A teraz jeden z jej shinobi mówi jej że widział go niedaleko wioski. Zaczęła martwić się o swojego blondwłosego podopiecznego, wiedziała że jeśli on tu się kręci to na pewno szuka bestii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz